Hej!
Nie wiem czemu nie pisalam tak dlugo, najprawdopodobniej z lenistwa, bo rozleniwilam sie przez te wakacje niesamowicie. Moglabym zwalic wine na moje nudne dziewczyny, ktore nie chca nic robic po szkole poza ogladaniem TV, ale wezme wszystko na swoja klate ;)
Zaczne moze od tego, ze u mnie wszystko w porzadku. Z hostami... Nie jest bajecznie i kolorowo, mamy kryzysy i kryzysiki, ale mamy tez dobre dni, wspolne kolacje i rozmowy. Takze nie narzekam (no dobra, czasami narzekam hah). Czas wolny staram sie czyms wypelnic, zeby nie marnowac dni na siedzenie w domu, zwlaszcza, ze cala moja "praca" to siedzenie w domu ;)
Jakis miesiac przed moimi urodzinami, czyli w czerwcu, zadzwonila do mnie siostra mojej przyjaciolki z PL, ktora mieszka tutaj w Stanach od 10lat, ze bedzie u niej w miescie koncert Justina Timberlake'a i powinnam skorzystac z okazji, przyjechac ja odwiedzic i pojsc z nia na koncert. Bylam MEGA podekscytowana, bo koncert JT to byl moj numer 1 na mojej "bucket list" (mozecie sobie wyobrazic moja mine jak siedzac jeszcze w Polsce dowiedzialam sie, ze JT przyjezdza w sierpniu do PL -.-). No wiec obgadalysmy szczegoly i bez zastanowienia kupilam bilet lotniczy do Charlotte,NC na weekend 11-13.07. Jako, ze mialam urodziny 15.07 stwierdzilam, ze ten wypad bedzie moim prezentem urodzinowym, dlatego tez ekcytacja byla podwojna.
Powiem szczerze, ze bylam troche zestresowana cala podroza. Ja, sama, w wielkiej Ameryce, na lotnisku w NYC (do ktorego tez dojechalam sama: pociag-autobus), a potem lot i drugie lotnisko w NC. Wszystko poszlo sprawnie i w piatek wieczorem J. odebrala mnie z lotniska i zaczelysmy nasza mala "przygode". Nie bede mowila ze szczegolami jak to bylo z naszymi biletami na koncert, ale obie stwierdzilysmy duzo wczesniej, ze poczekamy i kupimy bilety w dniu koncertu. Udalo sie, mimo, ze miejsca nie byly najlepsze zaplacilysmy 140$ za oba, kiedy orginalnie jeden tyle kosztowal :D Takze deal udany, dziewczyny zadowolone, wiec wio na koncert! Wspomne tylko, ze znajomi J. prowadza polska restauracje, wiec przed koncertem zjadlysmy tam pyszny polski obiad.
Sam koncert... CUDOWNY. Ciezko opisac to slowami, jesli ktos jest takim fanem jak ja i byl na koncercie swojego idola, to mnie zrozumie :) Caly koncert stalysmy, tanczylysmy, spiewalysmy, ja oczywiscie dwa razy sie tez poplakalam (Justin grajacy na piano piosenke "unil the end of time" i fanowskie swiatelka na calej arenie - i jak tu sie nie poplakac). Moze ktos powie, ze jestem stuknieta, ale chetnie pojde jeszcze raz na jego koncert :) Mam jeszcze kilka innych koncertow na liscie, ale mimo wszystko na JT moge isc jeszcze raz i jeszcze raz <3
Po koncercie razem z J. i jej kolezanka N. postanowilysmy isc do jakiegos klubu. Troche mialysmy obawy, czy mnie wpuszcza (w koncu 21 mialam konczyc za 2 dni), ale nie bylo problemow, a bramkarz nawet powiedzial polskie "dziekuje" kiedy pokazalam mu swoj paszport :P Impreza super, muzyka taka jaka lubie, i mimo ze murzynki wywijajace swoimi tylkami mialam przed oczami doslownie wszedzie (i powiem szczerze ze nie czulam sie za komfortowo tanczac skromne "tup-tup" przy nich haha) bylo naprawde fajnie. Oprocz tego, ze ok 2 wszyscy faceci, ktorzy do tej pory nie znalezli swojej "date" zaczeli nagle swoje poszukiwnia i to co sie dzialo na parkiecie to juz chyba tancem nazwac nie mozna :D Kto widzial Dirty Dancing - bylo identycznie jak w scenie kiedy Baby zanosila arbuzy i pierwszy raz widziala seks-taniec wszystkich pracujacych tam ludzi.
Po imprezie obowiazkowo pojechalismy do diner na sniadanie, byla godzina 4 rano, a restauracja pelna. Amerykanska tradycja - po imprezie wszyscy ida na wspolne sniadanie.
Niedziele spedzilismy na spaniu do 1, wspolnym polskim sniadaniu, a potem wszyscy (znajomi z ktorymi J. mieszka tez gosci) pojechalismy do downtown i ogladalismy final World Cup. Na koniec obiadek i J. odwiozla mnie na lotnisko, planowany lot godzina 8:15. Rzeczywisty wylot: 10:20.
Nigdy jeszcze nie mialam takiej przygody w samolocie, a latalam samolotami naprawde duzo. Najpierw opoznienie mialo byc godzine, ale wpuscili nas do samolotu po pol godzinie i mielismy startowac, tuz przed startem samolot sie zatrzymal i kapitan oznajmil ze sa jakies problemy (nie za bardzo rozumialam, ale chodzilo o pogode w NYC i o to, ze jest za duzo samolotow czekajacych do ladowania w Charlotte) i musimy czekac 2 godziny. Wszyscy oburzeni, bo utknelismy w smaolocie, bez jedzenia (mogli serwowac tylko napoje na pokladzie), wszystkie dzieci byly juz niecierpliwe a co dalej... Za mna siedziala pewna murzynka z dwuletnim chlopcem, a jak to murzynka to zaczela lamentowac, wiec nasluchalismy sie wszyscy i to sporo haha, a jej maly z nudow dostawal wariacji i rzucal we mnie swoimi skarpetkami (slodziak <3). Mimo wszystko wystartowalismy wczesniej, ale ja i tak bylam zestresowana, bo nie wiedzialam czy zdaze na ostatni pociag do CT. Rozmawialam z moim "sasiadem", ktory mi porzyczyl ladowarke, pocieszal mnie, ze zdaze spokojnie na pociag a potem zainteresowal sie programem au pair i na koniec powiedzial, ze musi dowiedziec sie szczegolow bo wyglada to interesujaco I BARDZO TANIO, wiec moze moglby tez zaprosic jakas au pair do siebie. W NYC bylam o 12 w nocy, zastanawialam sie czy wziac autobus czy taxi na GC (koszty, koszty...), ale ostatecznie stwierdzilam, ze nie chce sie blakac po Queens sama w nocy autobusem, wiec wsiadlam do taksowki i pedzilam na pociag. W domu bylam po 2 w nocy, padnieta na maxa jedyne na co mialam sily to pasc na wyro i zasnac ;)
Weekend bardzo udany i az dziwnie bylo wracac do rzeczywistosci.
Wrzucam troszke zdjec i koncze, reszta nastepnym razem!
 |
Startowanie przy zachodzie slonca |
 |
Mgla okropna, wiec ledwo co widac, ale jak sie przypatrzycie to widac Central Park ^^ |
 |
Downtown Charlotte przy pelni ksiezyca, ladowanie |
 |
Polskie zarlo! Znowu bigos, cos mi spokoju ten bigos nie daje :P |
 |
W drodze na koncert |
 |
Ta czesc Charlotte to cale ich centrum i jedyne z "wierzowcow" jakie maja, miasto jest o wiele spokojniejsze nic NYC;) |
 |
Przed koncertem, placisz 5$ i masz fotke z Justinem :D |
 |
Podekscytowana ja z biletami <3 |
 |
Czekaaaamy, czekaaaamy (30 min opoznienia) |
 |
O jest! Widac go! |
 |
Tu plakalam <3 |
 |
Laseczki po koncercie |
 |
Sniadanko? (moje sa wafle w tle, pychoootka!) |
 |
Wierne kibole! "-Nadia, to komu kibicujemy? -Ja kibicuje niemcom, bo maja dwoch polakow w druzynie!" <3 |
 |
Pozegnalny obiad. |
 |
Przy ladowaniu mialam najwspalnialszy widok na Manhattan jaki mozna sobie wyobrazic, ale mialam rozladowany tel, wiec jedyne zdjecie jakie zrobilam to mega pusty GC, jakiego jeszcze nie widzialam.
|
Mam nadzieje, ze u was wszystko w porzadku, a dla tych, ktorzy ciagle czekaja na swoja PM, sezon letni przynosi duzo ciewakych rodzin :) Nadal czekam na jakas duszyczke z PL, ktora trafi do mojego clustera! (tak, jestem jedyna polka w moim clusterze :P)
Buziaki!
N.