środa, 14 maja 2014

WHAAAT??? I am a month here!!!

14.05.
A więc i ta data wybiła. Już równy miesiąc jestem w USA. O mamuniu, ale to zleciało!
Wiem, wszystkie na blogach piszą jak to ten czas zapier*ala, ale to jest naprawdę jakaś masakra...
Od mojej ostatniej notki trochę się działo, w weekend byłam z Domi, Martą i Adrianem w Coney Island. Było bardzo fajnie! Najpierw śniadanie w Amerykańskim Diner, gdzie jajecznicę podali razem z szynką NA pancakes'ie, do którego był syrop klonowy. Dla niedoświadczonych - syrop klonowy jest słodki, a pancakesy się je RACZEJ na słodko. Jak widać nikomu nie przeszkadza tu mieszanie smaków :P Później godzinna przejażdżka metrem, gdzie my rozmawiałyśmy po polsku a ludzie się na nas dziwnie patrzyli haha. I witamy w Coney Island! Miejsce... Czarujące, chociaż nie powalające ;) Dzięki presji otoczenia pokonałam strach i szłam na wszystkie kolejki, na które szli moi towarzysze (ja byłam częściej posrana ze strachu, ale efekt końcowy - emocje zadowalające:D )
moje ulubione <3

Nie, na tym nie byliśmy, ale ładne to zdjęcie i najlepsze chyba jakie zrobiłam mając w zamiarze uchwycić "coś" :P

taki team!

Wygrane! Ja nie miałam tyle szczęścia :D

YES! Maszyna robiąca zdjęcia - checked! Najlepsza pamiątka z tego dnia :D

W niedziele moja młodsza dziewczynka J. miała dwunaste urodziny. Ode mnie dostała czekoladki plus kartkę urodzinową, ale hostka zabrała obie dziewczyny i ich dwie przyjaciółki na weekend do parku wodnego, więc jak wróciły w niedziele, był tort, amerykańskie "happy birthday" i dmuchanie świeczek. Aparat i zdjęcia rodzinne też były ;)

Tort urodzinowy. Dobry bo czekoladowy, ale słodki jak cholera. 

Tydzień... Nawet nie wiem, co robiłam. Pewnie spędziłam ładniejsze dni na plaży, a gorsze na oglądaniu maratonu Seksu w wielkim mieście :P W poniedziałek nieoficjalne au pair meeting w Starbucksie, gdzie poznałam kilka szwedek i inne dziewczyny (niekoniecznie zainteresowane przybyciem nowej koleżanki) Miałam też jechać się spotkać z Domi (tą inną Domi, tą z APC co mieszka z mojej drugiej strony haha), ale tak jak ona już napisała na swoim blogu, moje starsze dziecko się rozchorowało i byłam uziemiona na dwa dni. (Host dziecko innej au pair też zachorowało, ponoć jakiś wirus..)

Na chorobę zrobiłam L. polski rosołek! Smakowało jej :) (+1000 dla mojej samooceny :D )
W środę i czwartek spotkałam się z nową au pair ze Słowacji, byłyśmy na kawie i zapisałyśmy się na siłownię. Śmieszne, ale możemy obie rozmawiać w swoich językach i się jako tako rozumieć :D 

W piątek miałam sleepover u D., dużo gadałyśmy ale poszłyśmy wcześnie spać, bo w sobotę pojechałyśmy na zakupy do New Jersey (szkoda, że M. nie mogła dołączyć, ale rozumiem i wiem, że odrobimy to:) ) Obkupiłyśmy się, wydałyśmy kupe kasy, ale najśmieszniejsze jest to, że po podliczeniu wszystkiego, zaoszczędziłam prawie tyle samo, ile zapłaciłam (policzyłam ile te skarby kosztowały najpierw, a ile za nie zapłaciłam). Także czuję się podbudowana finansowo, a nowy plan to jechać raz na jakiś czas na takie większe zakupy niż kupować pierdoły w moim Mall za większą kasę :P 
Pyszotka żelko-coś-tam ^^ ARBUZOWE <3

Washington Bridge + pierwsza przejażdżka w NYC autem :)

W niedziele była tak piękna pogoda, że razem z moją niemiecką "big sister"* postanowiłyśmy pojechać na plażę, gdzie spotkałyśmy wspomniane wyżej szwedki i tak spędziłyśmy miłe południe, a potem lunch - frozen yogurt (chyba się uzależnię, najlepsze co może być!) Na kolację pojechałyśmy do Stamford do typowego amerykańskiego diner. Weekend udany :)

Turkey Burger (z warzywkami, żeby nie było)

Poznałam nową plażę! ^^

Park, w którym się z A. opalałyśmy przez drugą część popołudnia.

Kolejny poniedziałek, dzień jak każdy inny w ciągu tyg, wieczorem spotkanie z au pairkami. Niektóre dziewczyny mają naprawdę zadziwiające historie do opowiedzenia, ale mimo to dobrze spotkać się z dziewczynami i podzielić się problemami, nawet jeśli są maluteńkie :)

We wtorek było Cluster Meeting, pierwsze na które pojechałam. Poznałam trochę dziewczyn z okolicy, najadłyśmy się wszystkie bajglami i ciasteczkami, trochę pogadałyśmy ze wszystkimi i wróciłyśmy do domu, bo każda miała swoje zajęcia do zrobienia.

Rozmawiałam z moją LCC o szkole, także będę się starać na jesień dostać się do Fairfield University. Zobaczymy jak to pójdzie, trzymajcie kciuki :P (ponoć na "normalne" zajęcia mogą być tylko dwie au pair w jednej grupie) A we wakacje może skorzystam z darmowego kursu angielskiego, ale nie wiem bo za dużo informacji o tym nie mam.

Buziaki!
N.


*robię gwiazdeczkę, bo nie pamiętam już czy to tłumaczyłam, czy nie, a wiem, że to nie jest jakieś super popularne :) Moja LCC wymyśliła, że każda dziewczyna, która jest już tutaj 4 miesiące i więcej, dostaje pod opiekę nową duszyczkę w naszym gronie. Przede wszystkim ma jej pokazać okolicę, pomóc zapoznać się z innymi au pairkami no i dotrzymywać towarzystwa w tych pierwszych dniach/tygodniach. Niektóre "big sister" są super (jak moja A. <3) i naprawdę spędzają czas z dziewczynami i im pomagają, inne olewają sprawę ;) Wszystko zależy na kogo się trafi. To taki przyjaciel przydzielony od LCC :D

7 komentarzy:

  1. Mi tu czas zapiernicza jak nie wiem co, to ja nie wiem co to będzie w USA... :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, faktycznie. Jak przeczytałam, że to miesiąc to nie chciało mi się wierzyć i chciałam liczyć. Pamiętam jak czytałam pierwszą notkę o HF... Jak pisze kazetka tutaj też strasznie szybko leci. Niestety tylko względem tych trudnych rzeczy, bo room dalej nie otworzony :< Masz dobry kontakt z dziećmi? Nie masz dużych problemów? Powodzenia z Philly! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a nie mowilam! Czas zapiernicza tak, ze ani sie obrocisz i z nowicjuszki staniesz sie au pair - weteranem haha :D
    Yay, super Cie tutaj miec :*!
    Jestem bardzo ciekawa na jakie zajecia sie zdecydujesz. W sumie, w ten sposob mozna dodac sobie bardzo interesujaca pozycje do CV :-)

    i btw, make the kids do the laundry!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z laundry największy problem, ehh. Dajemy rade! A kurs właśnie bym chciała taki, który byłby bardziej imponujący w CV niż mój tytuł technika :D

      Usuń
  4. Jak Ty oraz inne Au Pair radzicie sobie z angielskim ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest źle, myślałam, że bedzie gorzej ze znajomością mojego angielskiego, ale z koleżankami dogaduje się bez większego problemu. Jednak mam blokadę jeśli chodzi o mówienie do hostów, czy do moich host dziewczyn, chyba boje się powiedzieć coś źle i wyjść na głupka (mimo, że host cały czas powtarza, że jestem lepsza od nich bo oni znają TYLKO angielski). Uważam też, że z blokadą to kwestia indywidualna, ktoś jest mniej odważny ktoś bardziej, ktoś się więcej przejmuje, ktoś mniej. Jednak jesteś tu i tylko po angielsku sie dogadasz z hostami i resztą świata, więc mus nie mus musisz mówić po angielsku, nawet jeśli tylko monosylabami :D

      Usuń