środa, 13 sierpnia 2014

4 months / crazy weekend / Boston

Dobra misiaki, jutro mija czwarty miesiac kiedy jestem w USA!!! SZALENSTWO!!! Pojecia nie mam gdzie ten czas tak zapieprza!

Zeszły weekend byl dosyc szalony, w piatek bylam z kilkoma znajomymi w country barze, ktory razem z B. bardzo polubilysmy - maja w srodku byka, B. dala sie namowic na jazde, ale ja bylam stanowczo na nie (no i trzezwa haha). W sobote byl plan razem z J. spotkania sie w NYC, pojscie na koncert Jeremiha (uwieeelbiam gooo) i zostanie w miescie na cala niedziele. Ogolnie wszystko bylo mega super, ale nie ogarnelam tylko jednego - ze ten "koncert" to goscinny wystep podczas imprezy. Impreza tematyczna "MILK" - czyli wszystko na bialo, w jakiejs czarnej czesci Brooklynu. Takze byli sami murzyni ubrani na bialo i my - dwie biale laski ubrane na czarno (wspomnialam, ze nie wiedzialysmy o temacie przewodnim?). Takze z punktu organizacyjnego nawalilysmy, ale koncert byl mega fajny, udalo mi sie zlapac koszulke, plus Jeremih'a mialam na wyciagniecie reki ;) Pozniej wrocilysmy na Manhattan, gdzie zjadlysmy sniadanie i ruszylysmy na podboj Muzeum Historii Naturalnej, bo padalo no i bylo juz ok 9 rano. Jak wrocilam do domu, to tylko wzielam prysznic i poszlam spac, a na drugi dzien i tak bylam jeszcze mega zmeczona. Ahoj przygodo, wariacje z J. byly warte calego chodzenia (+ zaopatrzylam sie w nowe spodnie^^)


Jessi na byku! Jaka szczesliwa :D

Tak mniej wiecej wygladala impreza. Biale namioty, biale kanapy, biale ubrania i biale my :P



Spacerkiem po NYC i mozesz znalezc wszystko :) Sklep z ozdobami swiatecznymi otwarty caaaly rok <3

Tego pana znamy z "noc w muzeum"...

...tak samo jak tego :)

Nie wiem co robie zle, ale mloda nie chce nic robic. Przez caly tydzien jedyne nasze zajecia to wizyta dwa razy w bibliotece, raz w CVS, dwa razy na lunch z hostka spotkalysmy sie w Greenwich i ogladalysmy razem cztery filmy. Na wszystkie moje propozycje dostaje tylko pomruk oznaczajacy "mi tu dobrze, nie chce sie ruszac", a jak pytam czy nie jest zmeczona siedzeniem calymi dniami przed kompem albo TV odpowiada "nieeee". Coz, ale ja jestem!!! Jeszcze hosci mnie dobijaja codziennym pytaniem jak wracaja z pracy "to co robilas dzisiaj fascynujacego, Julia?" a ja wtedy mam ochote zniknac, bo nie robilysmy NIC, przez co czuje sie BAD AU PAIR. Chociaz po rozmowie z jednym male au pair, ktory ma identyczna sytuacje, czuje sie lepiej i po prostu mam wyjeb**e ;)

W piatek ruszlam w kolejna wyprawe, tym razem cel -> BOSTON. Moja A. przeniosla sie w okolice kilka tyg temu, wiec razem z M. pojechalysmy ja odwiedzic. Dwie niemki plus ja. Ja to mam chyba jakies szczescie na niemieckie au pair... Ostatnio w Starbucksie zostalam sama z trzynastoma! Na szczescie byly mile i rozmawialy po angielsku, no przynajmniej czesc z nich :)
Boston. Co tu duzo mowic? Miasto mi sie bardzo spodobalo, zaliczylysmy wszystkie atrakcje turystyczne w dwa dni, przeszlysmy chyba z 50km + 294stopnie na szczyt Bunker Hill Monument. Moje nogi umieraly, zwlaszcza kiedy bylysmy "juz blisko" Cheesecake Factory do ktorej postanowilysmy isc na kolacje, a do ktorej szlysmy godzine... Duzo smiechu, zabytkow, truskawek, Starbucksa ("i need wifi!") i Double Chocolate Chip Frappucino :) Kolejne miasto zwiedzone, kolejny weekend milo spedzony. Chociaz i tak poki co moim miastem numer jeden jest NYC :)))

W te wakacje czekaja mnie jeszcze dwa przystanki, a potem od wrzesnia biore sie za ostre oszczedzanie kasy i jedne wielkie zakuuupyyyy :D
No i nie mam zdjec, bo mi sie zgrywac sie chcialo...

Let's go!
Buziaki!
N.

piątek, 1 sierpnia 2014

Sweet 21, party in NYC, 100days in the US and visiting Yale

Nadrabiam ostatnie zaleglosci i mam nadzieje juz byc na biezaco.

Na poniedzialkowym spotkaniu moja LCC zapytala, czy chcialabym zostac Big Sister (kto wie, ten wie, kto nie wie, juz tlumacze: Big Sister zostala utworzona w moim clusterze przez moja LCC, co uwazam za genialny pomysl. Mianowicie LCC wybiera dziewczyny, ktore sa juz tutaj 3 miesiace i dluzej i daje im pod "opieke" nowe dziewczyny, wszystko oczywiscie jest w cudzyslowiu, glowny zamysl to po prostu pokazac dziewczynom okolice, pomoc im poznac nowe osoby no i byc "pierwsza" kolezanka na miejscu, a moze nawet zostac BFF - co jest akurat rzadkie bo wiekszosc z nich poznaje dziewczyny przez FB zanim przyjada tutaj. Ale generalnie cala sprawa jest bardzo fajna, super to tutaj pracuje, chociaz nie kazda BS jest mila i chce sie spotykac ze swoja Little Sister. Wszystko zalezy od ludzi). Oczywiscie sie zgodzilam, bo mowiac szczerze nie moglam doczekac sie kiedy bede mogla pokazac nowej au pair cala okolice ^^ Takze moja LS jest Cati, 20 lat, Niemcy. Za dzuzo jej pokazywac nie musialam, bo sie okazalo ze przez pierwsze dwa dni juz zdazyla poznac okolice i nawet kilka kolezanek. Chociaz ja jestem jedyna, ktora nie jest z Niemiec...

15.07.2014 skonczylam 21 lat i tym samym stalam sie oficjalnie "dorosla" na terenie Stanow Zjednoczonych. Moje host dziewczyny pytaly "i jak sie czujesz jako dorosla?", powiedzialam "normalnie, bez zmian, wszystko co moge robic tutaj teraz, moglam robic w Polsce przez ostatnie trzy lata", na co L. powiedziala "coz....broni raczej miec w Polsce nie moglas". Racja, po czym byl pomysl "KUPIC NADII BRON" z tym, ze jesli bym to zrobila to "mama i tata by cie zwolnili" takze skonczylo sie na planowaniu kogo EWENTUALNIE bym mogla postrzelic ;)
Caly dzien byl super normalny, oprocz tego ze dziewczyny mi zlozyly zyczenia. Wieczorem kiedy hosci wrocili do domu, host przywiozl torta, zaspiewali mi "Happy Birthday", zdmuchnelam swieczke (oczywiscie najpierw zyczenie!!!), a potem zjedlismy torta, pogadalismy, dostalam prezent (pieniadze i bilet na pociag do Nowego Jorku na 5 pozdrozy - mega sie ucieszylam, bo moj mi sie juz skonczyl :D), a potem kazdy sie rozszedl w swoja strone, a ja pojechalam na kolacje z D. do Lucky's.

Birthday Card

Birthday Cake
W piatek z dziewczynami, ktore nie maja 21lat albo fake id spotkalam sie w moim ulubionym Friendly's na kolacje i lody. Na impreze z reszta dziewczyn umowilysmy sie na sobote, zagadalam do Izy, ktora jest promotorka, zalatwila przejazdzke limuzyna a pozniej impreza na dachu Hotelu Empire. Nie zaglebiam sie w szczegoly, mialo byc nas 12, na koncy bylysmy w 4 haha ale mimo wszystko impreza byla mega udana, nogi obolale, noc przetrwana :)






Cokolwiek bys potrzebowala - wszystko mozesz kupic w damskiej toalecie ;)
W klubie tez spiewali mi "happy birthday" i w limuzynie tez. Dwa razy: po polsku i po francusku haha
We wtorek 22 lipca mialam moje 100dni w USA. Nie, nie robilam nic specjalnego z tej okazji :P
W ciągu tygodnia bylam na kolacji z hostami w yacht clubie, probowalam jechac z Cati i jej kolezanka na koncert na plazy w srode, ale sie spoznilysmy i malo tego zaczela sie burza jak dojechalysmy na miejsce, wiec musialysmy wrocic do domu. W piatek B. zdeklarowala sie, ze bedzie prowadzic, a ja mam sie upic haha. Najpierw bylysmy na domowce u chlopaka jednej au pair, bylo nas okolo 12 osob, wypilismy drinki, troche wodki, zagralismy w beer ponga, bylo spoko, ale B. umowila sie z kolezanka (poprzednia opiekunka jej hostow, amerykanka) wiec pojechalysmy sie z nia spotkac u jej kolegi w domu. Tam gralismy w jakas inna "gre", nie pamietam nazwy, ale byly dwie druzyny i bylo trzeba jak najszyciej wypic zawartosc kubeczka, a potem podrzucic kubeczek na stol tak, zeby stal do gory nogami, nastepna osoba z druzyny moze wypic swojego drinka dopiero jesli kubeczek poprzedniej osoby stoi. Nie powiem, na poczatku kiepsko mi szlo, ale ostatecznie moja druzyna wygrala ^^ ("go polish girl!" jako okrzyk motywacyjny). Pozniej pojechalismy do baru latynowskiego, pelno ludzi, muzyka spoko, darmowe orzeszki i piwo "Corona". Dla mnie bomba ;) Na zakonczenie imprezy razem z B. i E. pojechalysmy na sniadanie. Nie mam zadnych zdjec, pojecia nie mam jak to sie stalo!

W sobote spontanicznie postanowilysmy z B. pojechac odwiedzic Uniwersytet YALE. Spotkalysmy tam przypadkowo nasze kolezanki z clustera, ale one juz konczyly swoja wycieczke. Wydaje mi sie, ze to co najwazniejsze, to widzialysmy. Teraz jeszcze tylko musze tam wrocic na mecz Football'a ;) Wieczorem pojechalysmy do wloskiej restauracji na kolacje, a potem wrocilam do domu, bo mialam pracowac (hosci niby mieli jechac gdzies na noc, o czym mi powiedzieli tego samego dnia rano), ale jednak okazalo sie, ze nie pojechali - dzieki za jakiekolwiek info ;) Tym samym ominelo mnie przestawienie wystawiane w High School... Ale trudno, moze nastepnym razem.

Starbucks i w droge!

Chyba najbardziej charakterystyczny budynek Yale

Domy bractw

Campus


Tutaj sie poczulam jak w Hogwarcie <3

Hogaaaaarttt <3

Campus

Biblioteka *.*
I moje zakupy, teraz juz na mecz jestem gotowa :)

Niedziele spedzilam razem z B. w Norwalk, najpierw ogladalysmy u niej filmy, a potem pojechalysmy do Downtown na piwko.


A to jeszcze Tajskie jedzonko z Dominiką w plenerze jakoś w ostatnich tygodniach:

Nad morzem

Nad stawem

I zawsze przy zachodzie slonca
Domi, zglodnialam... Kiedy znowu tajskie?!


Buziaki!
N.